Swan w Mestii. Trochę dziabnięty. Zresztą woły też na trzeźwe nie wyglądały, a może taka ich zamulona uroda?
:mrgreen:
Droga powrotna z Mestii. Osuwiska, zwężenia, wodospady, zwierzęta i inne plagi egips.... eee... gruzińskie.
Kawałek za Senaki trzeba zboczyć z trasy na Kutaisi do Martvili. Jest tam słynny kanion. Ceny też mają niezłe. 40-60 Gel za przepłynięcie kilkudziesięciu metrów kanionem. Podziękowaliśmy i przeszliśmy na piechotę całą długość pod prąd, a potem drugą stroną z prądem. Trafiliśmy do starej elektrowni wodnej. Brama była otwarta, więc pozwoliliśmy sobie zwiedzić, oczywiście do środka nie wchodząc. Weszliśmy na mostek nad rzeką żeby sobie strzelić fotkę i wtedy przez szum wody i turbin generatorów usłyszały nas psy. Nie było odwrotu. Trzeba było przejść na drugą stronę. Na szczęście stalowe wrota były zamknięte tylko na skobel. Stamtąd mieliśmy już tylko kawałek do auta.
Mieliśmy zamiar jeszcze zaliczyć jaskinię Prometeusza przed Kutaisi ( kierunek Tskaltubo), ale jak zajechaliśmy dochodziła 18-sta i właśnie zamykali. Dowiedzieliśmy się jeszcze, że następnego dnia w poniedziałek (jak i wszystkie poniedziałki) nieczynne, tak więc przełożyliśmy zwiedzanie na pojutrze, na dzień wyjazdu z Kutaisi.
Po takich atrakcjach zasłużony chill out w Kutaisi
Lodówki w sklepie zaopatrzone też niczego sobie.
Kolchidzkie skarby.
Widok na 1000-letnią Katedrę Bagrati.
W drodze do Bagrati
Bagrati wewnątrz i zewnątrz.
Droga wyjazdowa z Kutaisi w kierunku Monastyru Motsameta, znajdującego się kilka kilometrów powyżej Kutaisi.
Monastyr Motsameta oraz okolica
Następne kilka kilometrów na północ znajduje się Monastyr Gelati. Tam trafiliśmy na skromny ślub. Tylko nowożeńcy i świadkowie. Wyglądało to jak potajemny ślub z historią ''porwania'' w tle. Taka kaukaska tradycja. Chłopakowi podoba się dziewczyna, a rodzina nie wyraża zgody na ślub, to ''porywa'' wybrankę, ''przetrzymuje'' jedną (lub więcej) noc. Jak w piekarni: ''PIECZYWO DOTKNIĘTE UWAŻA SIĘ ZA SPRZEDANE". Kto się interesuje historią tego regionu ten wie o co chodzi.
;)
Jeszcze na straganie przy monastyrze kupiliśmy czurczele na spróbowanie. Dla nie znających tematu to orzechy laskowe lub włoskie nanizane na nitkę i zamoczone w gęstym, kiślowym soku z winogron i podsuszone. Niestety te były za bardzo przysuszone i twarde. Myśleliśmy, że tak ma być. Później, jadąc do Tbilisi, na poboczu przy autostradzie, zatrzymaliśmy się przy szeregach kilkudziesięciu straganów z owocami, warzywami, pamiątkami i ogromnym wyborze świeżutkich, mięciutkich, przepysznych czurczeli. Tam dopiero zaszaleliśmy.
To się nazywa ''wolny wybieg''.
Fantazja budowy gazociągów powala. A gdyby w ten sposób kładli u nas internet szerokopasmowy, a co tam, nawet gaz, prąd, wodę, to w kilka miesięcy całą Polskę by opletli.
:lol:
:lol: A nie tam kilka lat się certolą.
Następnie udaliśmy się w drogę do oddalonej o 80 km od Kutaisi Cziatury. Ale po drodze ( 12 km przed Cziaturą) odwiedziliśmy monastyr w Katshki (Katshki Pillar, Katskhki Column). Dla zainteresowanych jest wakat. Pustelnik zszedł był z tego padołu łez i płaczu w zeszłym roku. Jego nagrobek znajduje się pod ową kolumną skalną.
Ot taka tam literówka.
Cziatura. Miasteczko przemysłowe, znane z wydobywania rud manganu. Miasto położone nad rzeką, ale kopalnie były kilkaset metrów powyżej, dlatego w latach 50-tych zbudowano sieć kolejek linowych, które miały służyć pracownikom jako komunikacja. Po ponad 60-ciu latach wagoniki ''trochę'' się zdezelowały ale nadal wiernie służą. My trafiliśmy na bezpłatną i postanowiliśmy zaryzykować życiem.
marcino123 napisał:niezły trip. więcej opisu do fotek wrzuć
:PTrochę z czasem krucho, najpierw fotki wrzuciłem, teraz powoli zabieram się za opisywanie. Niestety idzie jak krew z nosa. Ale koniec końców będzie i opis.
:D
Myślę, że wobec aktualnej sytuacji w tamtych rejonach relacja staje się mało przydatna.Poza tym jest tylyyyye materiału do przejrzenia i obrobienia i do tego brak czasu. Może jeszcze mnie coś natchnie.
Lotnisko w Mestii
Swan w Mestii. Trochę dziabnięty. Zresztą woły też na trzeźwe nie wyglądały, a może taka ich zamulona uroda? :mrgreen:
Droga powrotna z Mestii. Osuwiska, zwężenia, wodospady, zwierzęta i inne plagi egips.... eee... gruzińskie.
Kawałek za Senaki trzeba zboczyć z trasy na Kutaisi do Martvili. Jest tam słynny kanion. Ceny też mają niezłe. 40-60 Gel za przepłynięcie kilkudziesięciu metrów kanionem. Podziękowaliśmy i przeszliśmy na piechotę całą długość pod prąd, a potem drugą stroną z prądem. Trafiliśmy do starej elektrowni wodnej. Brama była otwarta, więc pozwoliliśmy sobie zwiedzić, oczywiście do środka nie wchodząc. Weszliśmy na mostek nad rzeką żeby sobie strzelić fotkę i wtedy przez szum wody i turbin generatorów usłyszały nas psy. Nie było odwrotu. Trzeba było przejść na drugą stronę. Na szczęście stalowe wrota były zamknięte tylko na skobel. Stamtąd mieliśmy już tylko kawałek do auta.
Mieliśmy zamiar jeszcze zaliczyć jaskinię Prometeusza przed Kutaisi ( kierunek Tskaltubo), ale jak zajechaliśmy dochodziła 18-sta i właśnie zamykali. Dowiedzieliśmy się jeszcze, że następnego dnia w poniedziałek (jak i wszystkie poniedziałki) nieczynne, tak więc przełożyliśmy zwiedzanie na pojutrze, na dzień wyjazdu z Kutaisi.
Po takich atrakcjach zasłużony chill out w Kutaisi
Lodówki w sklepie zaopatrzone też niczego sobie.
Kolchidzkie skarby.
Widok na 1000-letnią Katedrę Bagrati.
W drodze do Bagrati
Bagrati wewnątrz i zewnątrz.
Droga wyjazdowa z Kutaisi w kierunku Monastyru Motsameta, znajdującego się kilka kilometrów powyżej Kutaisi.
Monastyr Motsameta oraz okolica
Następne kilka kilometrów na północ znajduje się Monastyr Gelati. Tam trafiliśmy na skromny ślub. Tylko nowożeńcy i świadkowie. Wyglądało to jak potajemny ślub z historią ''porwania'' w tle. Taka kaukaska tradycja. Chłopakowi podoba się dziewczyna, a rodzina nie wyraża zgody na ślub, to ''porywa'' wybrankę, ''przetrzymuje'' jedną (lub więcej) noc. Jak w piekarni: ''PIECZYWO DOTKNIĘTE UWAŻA SIĘ ZA SPRZEDANE". Kto się interesuje historią tego regionu ten wie o co chodzi. ;)
Jeszcze na straganie przy monastyrze kupiliśmy czurczele na spróbowanie. Dla nie znających tematu to orzechy laskowe lub włoskie nanizane na nitkę i zamoczone w gęstym, kiślowym soku z winogron i podsuszone. Niestety te były za bardzo przysuszone i twarde. Myśleliśmy, że tak ma być. Później, jadąc do Tbilisi, na poboczu przy autostradzie, zatrzymaliśmy się przy szeregach kilkudziesięciu straganów z owocami, warzywami, pamiątkami i ogromnym wyborze świeżutkich, mięciutkich, przepysznych czurczeli. Tam dopiero zaszaleliśmy.
To się nazywa ''wolny wybieg''.
Fantazja budowy gazociągów powala. A gdyby w ten sposób kładli u nas internet szerokopasmowy, a co tam, nawet gaz, prąd, wodę, to w kilka miesięcy całą Polskę by opletli. :lol: :lol: A nie tam kilka lat się certolą.
Następnie udaliśmy się w drogę do oddalonej o 80 km od Kutaisi Cziatury. Ale po drodze ( 12 km przed Cziaturą) odwiedziliśmy monastyr w Katshki (Katshki Pillar, Katskhki Column). Dla zainteresowanych jest wakat. Pustelnik zszedł był z tego padołu łez i płaczu w zeszłym roku. Jego nagrobek znajduje się pod ową kolumną skalną.
Ot taka tam literówka.
Cziatura. Miasteczko przemysłowe, znane z wydobywania rud manganu. Miasto położone nad rzeką, ale kopalnie były kilkaset metrów powyżej, dlatego w latach 50-tych zbudowano sieć kolejek linowych, które miały służyć pracownikom jako komunikacja. Po ponad 60-ciu latach wagoniki ''trochę'' się zdezelowały ale nadal wiernie służą. My trafiliśmy na bezpłatną i postanowiliśmy zaryzykować życiem.