Po gruuuuubym obiedzie i szwendaniu po Kutaisi wróciliśmy na kwaterę. Poprzedniego dnia właściciel domu siedział z ''biesiadnikami'' na tarasie i zapraszał na suprę. Udało się wymówić zmęczeniem, dlatego puścił mnie do kwatery po kilku lufkach czaczy. Mówię lufkach ale Gruzini to stakanowcy (stakan=szklanka) i leją tak około 50-80 ml do szklanki i trzeba to sieknąć na raz. Kto był ten wie, ale kto nie był, a wybiera się na dłużej niż tydzień, powinien spakować do plecaka zapasową wątrobę. Tego jednak wieczoru Misza jak nas zobaczył to już nie odpuścił, tak więc po chwili staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami rogów do picia, żebyśmy nie mogli ich odstawić dopóki coś w nich pozostało, a sami cwaniaki pili ze szklanek. Ewidentnie chcieli nas spić. Wino polewali z jakiegoś pojemnika co wyglądał jakby był po odpadach chemicznych lub radioaktywnych. Ale że był wieczór a oni nie świecili w ciemnościach to postanowiliśmy zaryzykować życiem po raz kolejny. Czacza ( bimber z winogron) skończyła się około północy. Ktoś tam krzyknął, że bierze taxi i jedzie do domu po nowy zestaw. Zaproponowałem, że ja mam najbliżej i poszedłem do pokoju uszczuplić zapas Sobieskich przywiezionych z kraju. Misza jako tamada ( MC) zaproponował , żebym teraz ja wzniósł toast, więc z diabelską satysfakcją
:twisted: lutnąłem każdemu po pół szklanki, wygłosiłem toast, oczywiście w odpowiedniej kolejności ''Bóg.....'' oraz przyjaźń polsko-gruzińską i chlapnęliśmy. Do dna. Przypilnowałem.
:twisted: Mówie, że wieczór dobrze się rozkręca, bo żarcia jeszcze pełno i grill się tli, to skoczę po jeszcze jedną butelczynę, to się ruch jak w ulu zrobił i wszyscy nagle muszą gdzieś lecieć. I tym oto sposobem uratowałem życie po raz n-ty. Nawet aparat się ubzdryngolił samymi oparami.
Następnego dnia rano zgon. Jaskinię otwierają o 10-tej. Mocna herbata, sniadanie, pakowanie się.
marcino123 napisał:niezły trip. więcej opisu do fotek wrzuć
:PTrochę z czasem krucho, najpierw fotki wrzuciłem, teraz powoli zabieram się za opisywanie. Niestety idzie jak krew z nosa. Ale koniec końców będzie i opis.
:D
Myślę, że wobec aktualnej sytuacji w tamtych rejonach relacja staje się mało przydatna.Poza tym jest tylyyyye materiału do przejrzenia i obrobienia i do tego brak czasu. Może jeszcze mnie coś natchnie.
Przedmieścia Kutaisi.
Policja
Po gruuuuubym obiedzie i szwendaniu po Kutaisi wróciliśmy na kwaterę. Poprzedniego dnia właściciel domu siedział z ''biesiadnikami'' na tarasie i zapraszał na suprę. Udało się wymówić zmęczeniem, dlatego puścił mnie do kwatery po kilku lufkach czaczy. Mówię lufkach ale Gruzini to stakanowcy (stakan=szklanka) i leją tak około 50-80 ml do szklanki i trzeba to sieknąć na raz. Kto był ten wie, ale kto nie był, a wybiera się na dłużej niż tydzień, powinien spakować do plecaka zapasową wątrobę.
Tego jednak wieczoru Misza jak nas zobaczył to już nie odpuścił, tak więc po chwili staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami rogów do picia, żebyśmy nie mogli ich odstawić dopóki coś w nich pozostało, a sami cwaniaki pili ze szklanek. Ewidentnie chcieli nas spić.
Wino polewali z jakiegoś pojemnika co wyglądał jakby był po odpadach chemicznych lub radioaktywnych. Ale że był wieczór a oni nie świecili w ciemnościach to postanowiliśmy zaryzykować życiem po raz kolejny.
Czacza ( bimber z winogron) skończyła się około północy. Ktoś tam krzyknął, że bierze taxi i jedzie do domu po nowy zestaw. Zaproponowałem, że ja mam najbliżej i poszedłem do pokoju uszczuplić zapas Sobieskich przywiezionych z kraju.
Misza jako tamada ( MC) zaproponował , żebym teraz ja wzniósł toast, więc z diabelską satysfakcją :twisted: lutnąłem każdemu po pół szklanki, wygłosiłem toast, oczywiście w odpowiedniej kolejności ''Bóg.....'' oraz przyjaźń polsko-gruzińską i chlapnęliśmy. Do dna. Przypilnowałem. :twisted:
Mówie, że wieczór dobrze się rozkręca, bo żarcia jeszcze pełno i grill się tli, to skoczę po jeszcze jedną butelczynę, to się ruch jak w ulu zrobił i wszyscy nagle muszą gdzieś lecieć. I tym oto sposobem uratowałem życie po raz n-ty.
Nawet aparat się ubzdryngolił samymi oparami.
Następnego dnia rano zgon. Jaskinię otwierają o 10-tej. Mocna herbata, sniadanie, pakowanie się.
-- 19 Lip 2015 13:48 --
-- 21 Lip 2015 23:24 --